Przedstawienie „Dziadek do orzechów”

   DSC00161W tym jedynym czasie w roku, kiedy radosne oczekiwanie na Święta Bożego Narodzenia udziela się wszystkim, teatry na całym świecie wystawiają – z myślą przede wszystkim o najmłodszych widzach – balet z muzyką Piotra Czajkowskiego pt. „Dziadek do orzechów”.

Choć sam kompozytor potomstwa nie miał, a w czasach, w których tworzył, czyli w XIX wieku, dzieci do teatru nie chodziły, bo też i nikt nie tworzył dla nich specjalnego repertuaru, to jednak upływ czasu pokazał, że balety sławnego Rosjanina mają wartość uniwersalną. Ponadto dzieło to – dzięki swoim walorom artystycznym – jest doskonałe, by zaproponować je tym wszystkim, którzy wcześniej nie mieli okazji uczestniczyć w przedstawieniach baletowych czy operowych, a z pewnością nie zrażą się i chętniej będą odwiedzać nie tylko teatry muzyczne.

I my daliśmy się porwać tej magii i nastrojowi okresu przedświątecznego, oglądając spektakl wystawiony na scenie Opery na Zamku w Szczecinie. Rzecz dzieje się bowiem w noc wigilijną, kiedy to mała dziewczynka, Klara, otrzymuje w prezencie Dziadka do orzechów. Choć obecnie taki prezent mógłby się wydawać dziwaczny, to jednak Klarze przypadł do gustu i potraktowała go jak lalkę. Nie był to bowiem zwyczajny Dziadek do orzechów – miał kształt żołnierza czy nawet generała. Atmosferę świąt tworzyła wyświetlana na ekranie projekcja – choinka, bombki, prezenty… I tak już pozostało do końca przedstawienia. A przed nią… korowód postaci w barwnych strojach: była para chińska i para rosyjska, para królewska (francuska może), para rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy” i para pajacyków. Były to piękne lalki Klary – tancerze doskonale oddali ich charakter – trzymając sztywno zgięte w łokciach ręce czy też wykonując nienaturalne mechaniczne ruchy. Pojawił się również tytułowy Dziadek do orzechów, który ożył i dopiero uczył się chodzić. Szybko jednak opanował tę umiejętność, by za chwilę zachwycać widzów partiami solowymi dość skomplikowanych układów baletowych. Wśród tych wszystkich ciepłych i cudownych postaci – jak na bajkę przystało! – pojawił się zły charakter. To Królowa Myszy (w oryginale jest to król) wraz ze swoją mysią świtą. Zegar wybił północ i wiadomo było, że od tej chwili będą dziać się rzeczy niezwykłe. Oto Królowa Myszy (brawo za lekki, nieco straszny, ale znakomicie oddający charakter postaci kostium) zaatakowała Dziadka do orzechów. I wydawać by się mogło, że Dziadek swoją drewnianą szabelką niewiele zwojuje otoczony ciasnym pierścieniem przez kordon myszy, gdy nagle z odsieczą zjawiła się czarna postać, przed którą myszy uciekły w popłochu. Ni to kot, ni to czarodziej…

Przyszedł wreszcie czas na wyjawienie prawdy – Dziadek do orzechów został odczarowany i ukazał się piękny młodzieniec, który zachwycił Klarę swą urodą. A widzowie – mogli poczuć magię zimy, gdy na scenie pojawiło się siedem pięknych śnieżynek z gracją pokazując taniec wirujących na wietrze płatków. Pojawił się nawet bałwan!, który wjechał na srebrnych saniach i tańczył z Klarą.

W akcie II zmieniono scenerię. Oto zniknął dom Klary, a pojawiły się odległe krainy. Zniknęły lalki, zastąpione przez pary tancerzy, reprezentujących różne kultury. Wśród nich na biało ubrana para – to Książę i Cukrowa Wróżka (czyli Dziadek do orzechów i Klara), którzy przenieśli się do Krainy Słodyczy. Każde z osobna lub razem – z lekkością i mistrzostwem – pięknie tańczyli. Potem nadszedł czas na pokaz tańców inspirowanych poszczególnymi kulturami. Zwieńczeniem tych pokazów była barwna scena zbiorowa. Barwne, złocone stroje, piękna muzyka (szkoda że nie na żywo), różnorodność melodyczna i ruchowa – to główne cechy baletu Piotra Czajkowskiego. To zmienność nastrojów, ale i bogactwo inspiracji innymi kulturami.

„Dziadek do orzechów” to uniwersalna opowieść, której chętnie przyglądali się i dorośli, i dzieci. Świadczyła o tym zróżnicowana pod względem wieku widownia. Jednak mowa ciała zaprezentowana przez tancerzy trafiła do każdego serca. Polecamy tę czarowną podróż!