„(…) MINĘŁA STUDNIÓWKA (…)”

Licealiści nerwowo zaczęli odliczać czas dzielący ich od egzaminu dojrzałości, a u nas w Technikum raczej spokój. No bo ile można się stresować  Każdy uczeń maturalnej klasy ma już za sobą dwa (a „weterynarze” trzy) ważne egzaminy na kwalifikacje uprawniające do uzyskania dyplomu technika. Jeżeli dodamy do tego wszystkie próbne egzaminy maturalne, to ten spokój przestaje dziwić. Po styczniowych, ostatnich egzaminach zawodowych zabrali się do organizacji swojej studniówki. W wyniku krótkiej dyskusji większość opowiedziała się za wersją „budżetową” balu studniówkowego i energicznie przystąpiono do przygotowań. Jak to zwykle bywa, pojawiły się komplikacje. A wiadomo, że nasz „tymczasowy pawilon sportowy”, wybudowany w latach siedemdziesiątych, spłonął, w największej sali zaś odbywają się zajęcia klas pierwszych, bo tylko w niej mieści się 36 – 39 uczniów, podczas opadów są tam lekcje wychowania fizycznego, a także specjalistyczne konferencje i seminaria ogrodnicze. Dlatego czasu i okazji do przemiany świetlicy na salę balową było bardzo mało. Ale dziewczyny dały popis swoich zdolności organizacyjnych i współpracy, by w ostatni przed feriami piątek była to już prawdziwa sala balowa.

Wykorzystały wieloletnią, sprawdzoną współpracę z Technikum Gastronomicznym, które w ramach warsztatów szkolnych zadbało o catering. I, co chyba najważniejsze, włączyły do organizacji swoich rodziców. Ich pomoc i obecność na imprezie dostarczyły wszystkim wielu pozytywnych wzruszeń. Pięknie nakryte stoły, uwijający się z wdziękiem kelnerzy z młodszych klas (brawo Arek i Bartek!) i zapracowani na gastronomicznym zapleczu Państwo Majewscy, to obraz świetlicy przed godziną 19.00. Gdyby nie uśmiechy nie poznałbym swoich uczennic! Tak były odmienione w wieczorowych strojach, nawet Kuba, po wizycie u dobrego barbera, wyglądał bardzo dostojnie. Gospodynie wieczoru – Karolina i Ola – ze wzruszeniem powitały gości i uczestników balu oraz zapowiedziały tradycyjnego poloneza, którego poprowadziła, z Kubą w parze, autorka układu choreograficznego Pani Dyrektor Lila Pławińska-Kopeć. Następnie były życzenia pomyślności skierowane do maturzystów od Pani Dyrektor i obecnych nauczycieli. Szczególnie ujmujące były refleksje rodziców – mamy Emilki i Moniki oraz taty Martyny, którzy wspominali czas, kiedy prowadzili swoje dzieci na pierwszy szkolny bal, a tego dnia towarzyszą im w ostatnim balu szkolnym. Trzeba było widzieć ich wzruszenie, dumę i szczęście na twarzach! Prowadzące bal niespodziewanie zmusiły do wystąpienia swego wychowawcę, który zazwyczaj unika publicznych wypowiedzi jak diabeł święconej wody. Zaskoczony zamiast swojej zwykłej metody wychowawczej czyli „kija” – zastosował rzadko stosowaną „marchewkę” i wyraził przekonanie, że zarówno z egzaminami maturalnymi, jak i w pracy z ukochanymi zwierzętami jego podopieczni poradzą sobie tak jak z dotychczasową nauką, czyli dobrze. I powiedział jeszcze jedną herezję pedagogiczną, że jest dumny ze swoich uczniów! Był toast i zaczęły się tańce i swawole. Początkowe onieśmielenie maturzystów bardzo szybko im minęło, gdy zobaczyli na parkiecie tańczących rodziców i nauczycieli. No i wcale nie ustępowali im umiejętnościami tanecznymi, a przynajmniej werwą i ochotą do zabawy. Popatrzcie na ich fotografie z zabawy studniówkowej, a następne zobaczycie w kwietniu z uroczystego wręczenia świadectw ukończenia szkoły. Z pewnością będą równie uśmiechnięci.